Wśród naszych piw rocznikowanych nie wszystkie są efektem starcia inwencji piwowarów z tajemnymi mrokami piwnych historii. Czasem – jak w przypadku Astus Malum – jest to efekt impulsu, iskry, która pojawia się niespodziewanie jak błysk spadającej gwiazdy…A tak zupełnie przyziemnie to nasz imperialny graff nim zrodził się na warzelni Browaru Kormoran zrodził się w wyobraźni wybitnego literata Stephen’a King’a.
Otóż graff był napojem pijanym przez Gwiezdnych Cowboy-ów w popularnej sadze Kinga „Mroczna wieża”. Cóż! My w browarze zdecydowanie przedkładamy warstwę literacką twórczości St. Kinga nad jej wartość kulinarną. Tym bardziej, że ów graff miał być czymś, co posiadało zarówno cechy piwa, jak cydru. Jednak amerykańscy fani sagi, którzy warzyli piwo w domach potraktowali projekt „graff” bardzo serio. Warzono i opisywano niezliczoną wręcz liczbę starć piwowarów domowych z tym fantastycznym (zarówno w smaku, jak w zakresie historii) stylem. Jego popularność za Oceanem urosła na tyle, że w ślad po piwach domowych zaczęły się pojawiać komercyjne wariacje na temat graffa.
Sam styl jest tak pojemny jak literatura Kinga. I tak jak w „Mrocznej wieży” mamy zarówno cowboy’ów, kosmos, jak też iście tolkienowską wieżę, w której zbiegają się problemy świata. Tak też jest z grafem – może być ciemny lub, mocny lub słaby, mocno piwny lub wręcz cydrowy… ważne jest tylko to, że ma składać się z elementów słodowych i jabłkowych.
Pewnie powtarzamy to zbyt często opisując naszą pracę, ale zadanie stworzenia własnej interpretacji piwa na podstawie opisu z książki wydawało się skrojone dla nas.
Ponieważ od samego początku graf miał być uzupełnieniem naszej kolekcji piw rocznikowanych założyliśmy, że będzie to mocarz – czyli graf imperialny.
Po tej decyzji zaczęły się długie rozmowy i układanie planu na pozostałe cechy piwa. Jednak im dłużej o tym rozmawialiśmy tym bardziej dyskusje skupiały się wokół dwóch jabłecznych ikon: szarlotki oraz jabłek zapiekanych w cieście.
Od tej pory było już praktycznie z górki. Kolor – jasne, bo kto jada czekoladowe szaroltki. Smak – kremowy i ciasteczkowy, słodkawy niczym spód ciasta, na którym unosić się będzie słodycz i owocowość prażonych jabłek (może z delikatną nutką skórki cytryny). Natomiast jeżeli chodzi o aromat i finisz – obowiązkowo musiała zaistnieć wanilia, cynamon, z delikatną – wręcz muślinową – nutą goździka. A to już brzmi jak gotowy przepis na piwo… tzn. graff.
Bardzo ważną rzeczą, nad którą pracowaliśmy dość długo to taka kompozycji naszego piwa, w której z zachowaniem wszystkich elementów osiągniemy równowagę obu komponentów (piwa i cydru) i w osobistym wskazaniu damy szansę wygrać piwu…
Udało się wypełnić to zadanie całkowicie. Astus Malum to piwo potężne, a jednocześnie zwiewne. Jedyny feler to fakt, że jak na produkt zawierający ponad 11% alkoholu jest zbyt łatwo pijalny. W smaku czuć słodową pełnię, która jednak nie zlepia i pozostawia piwo doskonały aperitifem. Sok jabłkowy, który razem ze słodami fermentuje nadaje Astusowi lekkości, wrażenia musowania oraz owocowości, która na słodowej bazie nie przypomina jabłek zielonych, czy czerwonych, ale te najpiękniej pachnące prażone z dodatkiem skórki z cytrusów. Natomiast za cechy przyprawowe – waniliowe, cynamonowe, czy goździkowe odpowiada opiekana francuska dębina, która te wszystkie cechy wnosi do gotowego wyrobu. Bez tego dodatku – naszym zdaniem – piwo nie byłoby kompletne.
Astus Malum rocznik 2021 (od daty jego pojawienia się na rynku) jest piwem, które z zachowaniem przystępności konsumpcji pokazuje jak wiele walorów aromatu, smaku, czy odczucia w ustach może dostarczyć piwo oraz jak ciekawych i synergicznych złożeń może w nim dostarczyć znana z winiarstwa dębina.
Efekt jest piorunujący, aż dziw bierze, że całość tej historii zaczęła się na kartach książki… [A może Państwo znacie jakiś książkowy przepis, którym chcielibyście się podzielić z nami?]